Amerykańska, światowa tez, lewica odetchnęła z ulgą, Elon Musk poinformował Twittera, że wypowiada umowę kupna giganta mediów społecznościowych.
Firma prawnicza reprezentująca prezesa Tesli wysłała w piątek list do Twittera, twierdząc, że wydaje się, że „złożył fałszywe i wprowadzające w błąd oświadczenia”, kiedy Musk zgodził się kupić firmę 25 kwietnia i „naruszył” wiele postanowień pierwotnej umowy.
Ogłoszenie Muska pojawiło się po sporze o liczbę spamu i fałszywych kont na Twitterze, a dyrektor generalny Tesli poprosił Twittera o podanie szczegółów potwierdzających jego wewnętrzne szacunki, że mniej niż 5% kont platformy to spam lub fałszywe.
Dyrektor generalny Twittera, Parag Agrawal, powiedział, że przeprowadzenie zewnętrznego przeglądu w celu określenia odsetka spamu lub fałszywych kont byłoby trudne ze względu na „krytyczną potrzebę wykorzystania zarówno informacji publicznych, jak i prywatnych”. Firma ostatecznie zgodziła się na przekazanie danych z ponad 500 milionów tweetów, które są publikowane każdego dnia.
Jednak w liście wysłanym do Twittera w piątek prawnik Muska twierdzi, że Twitter podał „niepełne lub bezużyteczne informacje”, dodając, że informacje dotyczące spamu i fałszywych kont były kluczowe dla zawarcia umowy.
Oczywiście to nie wszystko. Możliwość zakończenia cenzury i wolności słowa użytkownik na tyle zaniepokoiła lewicę, że natychmiast Musk stal się wrogiem numer jeden dla "demokracji", "wolności słowa", a także "klimatu". Dla przykładu, w tym tygodniu świętowano doniesienia, ze chińska firma w którą Warren Buffet zainwestował ogromne pieniądze produkuje teraz więcej samochodów elektrycznych niż Tesla. Podobno Musk jest nawet gorszy od Trumpa. Stąd coraz częstsze doniesienia o jego życiu prywatnym i ilości spłodzonych dzieci, ostatni rachunek to 10.