Według konstytucji Stanów Zjednoczonych „siedziba rządu Stanów Zjednoczonych” to dystrykt o powierzchni co najwyżej dziesięciu mil kwadratowych, oddzielony od innych „poszczególnych stanów” pod wyłączną jurysdykcją Kongresu Stanów Zjednoczonych; okręg ten nie jest zatem częścią żadnego stanu w USA (ani też nie jest jednym z nich). Zrobiono tak aby żaden stan nie mógł szantażować innych stanów.
Sam pomysł tak oburzył polityków z Teksasu, że uznali za stosowne przypomnieć wszystkim innym, że wchodząc do Unii Teksas zagwarantował sobie prawo do podziału na nawet pięć (5) mniejszych stanów. A znając orientacje polityczną większości Teksańczyków łatwo sobie wyobrazić, że to dałoby Republikanom na długi okres czasu większość nie tylko w Senacie ale także w Izbie Reprezentantów.
Innymi słowy, Demokraci szykują nam poważny kryzys konstytucyjny licząc na to, że Teksas nie zdobędzie się na taki krok.