Zdjecie z Wall Street Journal |
Pani Warren jest teraz na drugim miejscu po (starym i super białym - czyli według własnych standardów partii demokratycznej na pewno rasiście) Joe Bidenie i tez zaczyna być zdesperowana. Do tego stopnia, że postanowiła przypomnieć sobie o swoich "przodkach" i jej pobratymcach, Indianach. To pierwszy raz w jej całej karierze politycznej, ale lepiej późno niż wcale. Moze wreszcie zyskają nawet na tym sami zainteresowani, czyli Indianie.
W propozycjach pani Warren i kongresmenki Haaland (prawdziwej Indianki) pieniądze budżetu państwa przeznaczone na pomoc dla Indian zostaną oddzielone od innych celów i bada częścią tzw. wymaganych wydatków. Rozszerzona byłaby także jurysdykcja władz indiańskich na sprawy nie-Indian którzy popełnili przestępstwa na terytoriach indiańskich (rezerwatach). Sprawy idą wiec dla Indian w dobrym kierunku. Szkoda tylko, że motywy tych postulatów są mocno podejrzane. Amerykańscy politycy słyną przecież z tego, że zapominają o swoich obietnicach w kilka godzin po wyborach.
Wiecej o Warren i jej programie w The Wall Street Journal.