Problem polega na tym, że Demokraci drastycznie rozszerzyli definicje na żłobki, przedszkola, domy starców ale nie budynki tylko na opiekę nad dziećmi i osobami starszymi aby rozmydlić to na co naprawdę pójdą pieniądze.
Chodzi tutaj o ogromne, wręcz niewyobrażalne, sumy. Setki miliardów dolarów które pójdą nie na drogi, autostrady, mosty czy linie kolejowe tylko na jakieś nie jasne programy i "benefity".
Wiemy natomiast, że Demokraci planują opłacanie tych olbrzymich wydatków z podniesionych podatków dla "bogatych". Kłopot z tym jaka jest definicja słowa "bogaty".