Dzisiaj dowiadujemy się z ust generała piechoty morskiej, Kenneth McKenzie, że na ostatnich pięciu samolotach które zabrały amerykańskich żołnierzy nie było amerykańskich cywilów. Wszystko wskazuje na to, że mu się to wymknęło bo sekretarz stanu Blinken, ten sam który ostatnio mocno angażował się w blokowanie ustawy polskiego sejmu zamiast pracować nad ewakuacją, przyznał że ponad 100 Amerykanów zostało za "linią wroga" ale odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy.
Lewicowym mediom to nie przeszkodziło ogłosić zakończenie ewakuacji wielkim sukcesem.
Czy ktoś zostanie ukarany za tą katastrofę? Nie, nikt. Tym bardziej, że już teraz okrzykują to sukcesem i kto wie może nawet Biden doda to do swojej listy "sukcesów".
Jak na razie tylko jedna osoba poniosła konsekwencje, pułkownik Marine Corps, Stu Scheller który ośmielił się skrytykować swoich dowódców za brak odwagi cywilnej. Został on odwołany ze swojego stanowiska a on sam postanowił przejść do cywila tracąc szanse na wojskową emeryturę mimo, że zostało mu do niej 3 lata.
W międzyczasie ponad stu Amerykanów, niezależne media twierdzą że może to być kilkakrotnie większa liczba, zostało za liniami wroga bo jak to określił general McKenzie nie dojechali na czas na lotnisko. Innymi słowy, nikt nie jest niczemu winny bo oni się spóźnili lub chcieli tam zostać (pamiętacie słowa Psaki?). Zwyczajne kłamstwa "w żywe oczy" bo jeszcze pare dni temu donoszono, ze talibowie zatrzymywali, bili, i odsyłali z powrotem obywateli amerykańskich którzy chcieli dostać się na lotnisko. To wcale nie przeszkadza dzisiaj niektórym generałom aby twierdzić że talibowie do końca współpracowali z Amerykanami.
Dzisiaj widać jak CNN nabrało głęboko powietrza w piersi. Wojna w Afganistanie zakończona. Biden dotrzymał słowa. Amerykanie opuścili Kabul na 12 godzin przed czasem.