Thursday, September 10, 2020

Tylko w USA: Czwarty post o próbie zniszczenia życia nastolatkowi za czapkę Trumpa

To już cały cykl artykułów o tej konfrontacji

 Lewica, nie tylko media, wcale nie zrezygnowała z próby zniszczenia życia młodemu Nickowi Sandmann za czapkę Trumpa i jego "konfrontacje" z "weteranem wojennym" i w dodatku Indianinem. Tym razem nie życzą sobie aby miał wprawo do studiów.

O co tu chodzi (fragmenty z mojego postu w 2019r):

W styczniu (2019) w Waszyngtonie odbył się coroczny "Marsz dla życia", w którym nawiasem mówiąc wzięli udział także Polacy, który przyciągnął do siebie także pokaźną grupę lewicowych prowokatorów. Jeden z nich upatrzył sobie grupę chłopców ze szkoły katolickiej którzy mieli czelność nosić czapki wielkiego Gbura, Trumpa, "Make America Great Again". 

"Weteran" wszczął awanturę filmowaną przez "przypadkowych" świadków która szybko znalazła drogę do Twittera i Facebook'a. Temat ochoczo podjęła CNN i inni, w tym także BBC.

Oburzeni lewicowi celebryci od razu zaczęli ustanawiać nagrody za "danie w mordę" młodocianym "chamom" a także za udostępnienie ich danych osobowych takich jak nazwiska, miejsce zamieszkania i miejsce zatrudnienia rodziców aby im wszystkim dać nauczkę. Nawet okoliczna diecezja, do której należała szkoła, szybko ogłosiła wyrazy oburzenia i obietnice wyciągnięcia poważnych konsekwencji. 

Niestety, lewicowi działacze zapomnieli, że teraz dosłownie wszyscy mają telefony zdolne nagrywać filmiki i już w poniedziałek zaczęły ukazywać się filmiki z pełniejszym materiałem które rzuciły nowe światło na całe wydarzenie i na media które świadomie okroiły niewygodne im materiały.

Jak informowałem wcześniej Nick Sandmann wygrał (doszło do porozumienia) sprawy sadowe z CNN i MSNBC o zniesławienie ale to tylko rozwścieczyło lewice. Teraz śledzą każdy jego krok i dlatego gdy "wyszło na jaw", że dostał się na studia postanowiono mu to uniemożliwić.

"Rozpoczęcie roku studiów w czasie pandemii koronawirusa jest wystarczająco trudne dla milionów studentów. Ale początek mojego pierwszego roku na Uniwersytecie Transylwanii w Kentucky jest jeszcze trudniejszy z powodu nieuzasadnionego ataku na mnie ze strony kultury anulowania z powodu moich konserwatywnych poglądów" - napisał Sandmann.

"Niedawno rozpocząłem pierwszy rok na Transylvania University w Kentucky. To niewiarygodne, ale urzędnik American Civil Liberties Union - liberalnej grupy, która twierdzi, że jest oddana obronie wolności słowa - skrytykował w zeszłym tygodniu uniwersytet za przyjęcie mnie, mówiąc, że moje przyjęcie to „plama” na szkole."

"W poście na Facebooku, Samuel Crankshaw, pracownik Kentucky ACLU, napisał o mnie, że 'ten dzieciak najwyraźniej jest prowokatorem w treningu, bez zamiaru uczenia się. Istnieje tylko po to, by trollować, zastraszać i udawać ofiarę". (Z ostatnich doniesień ten post zniknął z FB.)

Niestety to nie pierwszy i, prawdopodobnie, nie ostatni przypadek gdzie wolność słowa i przekonań na amerykańskich uniwersytetach dotyczy tylko ludzi o lewicowych poglądach.