Według Washington Post prezydent Miguel Diaz-Canel, który również kieruje Partią Komunistyczną, przemówił do kraju i obwinił USA za podsycanie gniewu.
„Rozkaz walki został wydany – na ulicę, rewolucjoniści!” powiedział w przemówieniu, według BBC.
Kuba przechodzi przez najgorszy kryzys gospodarczy od dziesięcioleci, wraz z ponownym pojawieniem się przypadków koronawirusa, ponosząc konsekwencje sankcji USA nałożonych przez administrację Trumpa. Kraj zgłosił również 7000 codziennych infekcji COVID-19 w niedzielę i 47 zgonów.
Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu, napisał na Twitterze, że „USA wspierają wolność słowa i zgromadzeń na Kubie i zdecydowanie potępiają wszelką przemoc lub atakowanie pokojowych demonstrantów, którzy korzystają ze swoich uniwersalnych praw”.
Prezydent Biden nie wypowiedział się jeszcze na ten temat. Senator Bernie Sanders, który przedstawia się jako demokratyczny socjalista, także milczy na temat kubańskich prowolnościowych demonstracji po niedawnym chwaleniu komunistycznej polityki Fidela Castro.
„Jesteśmy bardzo przeciwni autorytarnej naturze Kuby, ale wiecie, niesprawiedliwe jest po prostu mówić, że wszystko jest złe” – mówił Sanders. - Wiecie? Kiedy Fidel Castro objął urząd, wiecie, co zrobił? Miał ogromny program alfabetyzacji. Czy to zła rzecz? Nawet jeśli Fidel Castro to zrobił?
Przy okazji warto wspomnieć, że polskie media w ogóle o tym nie donoszą. Ani prawicowe, ani lewicowe, ani ci po środku, ani nawet wielka Gazeta. Cisza. Gdzie ten anty-komunizm?